piątek, 15 lipca 2016

#Cuatro:Judgement

*N*

Uniosłem ociężałe powieki i rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdowałem. To nie był mój pokój... Tylko co ja tu robię? Gwałtownie podniosłem się do siadu z wygodnego posłania, chwile po tym sykając z bólu, który przeszył całe, dosłownie, moje ciało.

- O! Księciunio raczył się obudzić - usłyszałem czyjś głos tuz obok łóżka. Odwróciłem głowę w tamtym kierunku i pisnąłem jak mała dziewczynka...

Przede mną stał facet. Zupełnie obcy. Na dodatek w samych bokserkach! Nie, to nie może być prawda! Nie, to się nie mogło zdarzyć!

- Przepraszam - zacząłem niemrawo - Ale możesz mi powiedzieć co wczoraj się wydarzyło? I czemu wszystko mnie boli, a zwłaszcza tyłek?

- Serio nic nie pamiętasz?

- Nope...

- To było tak... Znalazłem cię schlanego w trzy dupy, jak nie więcej, tu niedaleko w Pubie. Zasnąłeś na ladzie, a skoro nie wiedziałem gdzie mieszkasz to zgarnąłem cię do siebie. Po drodze zacząłeś się awanturować. Stwierdziłeś, że jestem z policji i chciałem cię wsadzić do więzienia. W końcu wyrwałeś się i zacząłeś biec, co wyglądało dosyć komicznie. Kilka razy wpadłeś w latarnię, raz wpadłeś do kosza na śmieci i nie wiem co ci odwaliło, ale stwierdziłeś, że jesteś Jęczącą Martą i postanowiłeś przejść prze ścianę....

Byłem niemal pewny, że moje oczy przypominają teraz dwie monety o nominale 5 zloty. Boże, co mi odwaliło? Jaki wstyd...

Podniosłem się powoli i z ulgą stwierdziłem, że mam na sobie ubrania z wczoraj. Przeciągnąłem się w miarę możliwości, mojego obolałego cielska i wyminąłem gospodarza.

- Dziękuję ci bardzo, jak masz na imię?

- Krystian...

- No więc właśnie. Dziękuję ci bardzo za pomoc i wybacz, że poznaliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji. Przepraszam, ale będę się zbierał...

Jak torpeda wybiegłem z jego mieszkania, niestety trzaskając za sobą drzwiami. Co on musiał sobie pomyśleć? Uff... Całe szczęście, że już więcej go nie spotkam. Nie zniósłbym kolejnej kompromitacji.

~*~

Wróciłem do domu i od razu pokierowałem się do łazienki. Rozebrałem się i od razu wskoczyłem pod prysznic. Wsmarowałem miętowy żel w skórę, który relaksująco ją schłodził. Musiałem przemyśleć kilka sprawa, a w końcu łazienka jest miejscem ogólnych refleksji, prawda?

Starałem sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniego wieczora. Ze smutkiem stwierdziłem, że akcja z ta tancerką wydarzyła się na prawdę. Boże, a co jeżeli zgłosiła mnie na policję? Wtedy moja siatkarska kariera pójdzie się kochać!

Wyszedłem z kabiny, pośpiesznie się wycierając. Dopiero stojąc w samej bieliźnie przed lustrem, zorientowałem się, że na mojej twarzy widnieje piękny, soczyście fioletowy siniak. No ładnie oberwałem... To ja się w ogóle biłem? Chwila... A nie. Dostałem jedynie po mordzie od boja tej dziewczyny. Cóż... Zasłużyłem.

Ubrany, wyszedłem z łazienki. Wszedłem mozolnym krokiem do salonu,a widząc tam Facundo momentalnie się spiąłem. Już miałem uciec do swojego pokoju, gdy usłyszałem lodowaty ton mojego najlepszego przyjaciela.

- Nico, pozwól tu na chwilę...

Coś czarno to widzę. Mamo, ratuj!

_____________________________
Cześć Misiaki! Jak wam mijają wakacje? 
Przepraszam, za tak długą nieobecność, ale miałam nieplanowany wyjazd...
Mianhe! ♥
No i teraz najważniejsze pytanie: Jakie są wasze odczucia co do rozdziału?
Całusy :*
Hachiko


2 komentarze:

  1. Świetny jest ten blog, dopiero się zaczyna, ale już widzę, że warto było go zacząć czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. WHAT?! Mózg rozje****! Nico?! Nasz Nico Uriarte?! What?! Kobieto jesteś genialna! A ten początek? Boski! "Moja kariera może iść się kochać" xd Spadłam z łóżka... Świetne, genialne, czekam na następny! Weny ;*

    OdpowiedzUsuń