sobota, 15 lipca 2017

#Diez: Don't touch

*N*

- Ty zdecydowanie jesteś chorym pojebem - westchnąłem głośno i spoglądałem na planszę do gry w Eurobussines i zastanawiałem się które z miast kupić - Przecież nie traktujesz jej z należytym szacunkiem, więc uwierz mi stary, ale nie zdziwię się jak ona poda cię do Genewy i tyle z tego będziesz miał.

- Nicuś, kochanie - Facundo oparł się bezsilnie o oparcie fotela i pomasował dłonią swój czerwony od zadrapania, przez paznokcie dziewczyny, policzek - przecież doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, że uwielbiam dostawać to co chcę. A chcę ją. Nie wiem na ile, tak szczerze powiedziawszy. Może przelecę ją raz, dwa, a może dwadzieścia? Nie mam zielonego pojęcia.

- Jesteś zjebany - wstałem gwałtownie od stołu nawet nie chcąc dokończyć gry - ale wiesz co? Nie zdziwię się jak się w niej zakochasz, a ona będzie mieć cię w dupie. Nawet razem z nią pójdę na komendę i poproszę o nakaz zbliżania się do niej.

To powiedziawszy, wymaszerowałem dumnym krokiem z salonu, a następnie z naszego mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami. Ok, może ja nie byłem święty. I po alkoholu omal nie doprowadziłem do tragedii, ale nie pozwolę aby taki bufon, który niestety jest moim najlepszym przyjacielem, pozwalał sobie na zbyt wiele i robił z tą dziewczyną co chciał! A nuż miała ku temu jakiś powód? No nie wiem... Jej przyjaciółka zginęła w wypadku i osierociła dwójkę dzieci, którymi musiała się zająć? Albo ma inne problemy, z którymi musi się zmierzyć? A ten debil tylko dolewa oliwy do ognia!

Cały nabuzowany opuściłem klatkę schodową i ruszyłem prosto przed siebie. Zupełnie nie mogłem pojąć zachowania przyjmującego. Czego mu w końcu brakuje? Miał na każde jego skinienie pęczek chętnych dziewczyn, a on uczepił się takiej jednej i niepozornej. Tej, która nikomu nie wadzi! A na dodatek jest zmuszona z nim do współpracy! No przecież tak być nie może!

Dlatego też od razu skierowałem się do hali Energia, a stamtąd - oczywiście po uzyskaniu informacji odnośnie - do hotelu, gdzie pracowała... Kaja. O ile dobrze pamiętam, ale nie mogłem być w stu procentach pewnym. Jak oszalały biegłem ile sił w nogach, aż w końcu zatrzymałem się w lobby. Skinąłem na powitanie atrakcyjnej blondynce i po krótkiej rozmowie, byłem właśnie w drodze do gabinetu Pani Kierownik.

Jednak cały plan spalił na panewce, gdy przede mną wyrósł pewien osobnik i po posłaniu mi ciepłego i sympatycznego uśmiechu, złapał mnie za rękę i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku.

- No co pan robi? - pisnąłem niemęsko, nie spodziewając się czegoś takiego - Proszę mnie puścić! Nie życzę sobie aby mnie pan dotykał!

- Jakoś ostatnio mój dotyk ci nie przeszkadzał, a nawet prosiłem o więcej - obcy osobnik zaśmiał się perliście, a ja doznałem olśnienia.

O rzesz kurwa jego mać.

***
Tu powinna być litania na przeprosiny, ale byłaby dłuższa niż rozdział.

Także ten...

Buziaki i do zobaczenia <3

Hachiko


sobota, 6 maja 2017

#Nueve: You're... ASSHOLE

*K*

Z przerażeniem w oczach spoglądałam po ścianach mieszkania należącego do Argentyńczyka i gdyby nie zaistniała sytuacja, to z pewnością zaczęłabym się zachwycać estetyką tutaj panującą. Grafit ścian bardzo ładnie komponował się z dębowym parkietem. Mój wzrok jednak na dłużej skupił się na niewielkiej komódce stojącej przy ścianie obok wejścia na balkon, na której znajdowała się biała, ceramiczna doniczka, a w niej tego samego koloru storczyk, którego urody nie powstydziłby się żaden ogrodnik.

Nie, Kaja. Stop! Jesteś w mieszkaniu swojego "wroga".  Nie możesz zachwycać się jego zmysłem do urządzania wnętrz...

- Na co czekasz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjmującego - Wyskakuj z ciuszków. Chcę cię zobaczyć w tym wdzianku. Wiesz jak trudno było je zdobyć?

- Z twoją opinią Casanova'y to raczej nie było ci ciężko - sarknęłam i obrzuciłam go morderczym spojrzeniem.

I właśnie w tej chwili marzyłam o tym żeby mieć laser w oczach jak SuperMan albo ten taki fajny pierścionek jak Zielona Latarnia, bo przynajmniej mogłabym się jakoś obronić przed tym zboczeńcem, który w tej chwili złapał oba moje nadgarstki w swoją wielką łapę. W sumie... Takimi tymi fajnymi nietoperzami od Batmana też bym nie pogardziła...

- Słuchaj no gwiazdeczko - przysięgam wam, że od jego lodowatego tonu to aż zrobiło mi się zimno - albo sama się w to przebierzesz albo ja to zrobię. I nie fikaj mi tu, bo mam na ciebie haka. Jak myślisz? Czy twój szef będzie dumny z tego, że jego najlepsza pracownica na tak odpowiedzialnym stanowisku dorabia sobie jako tancerka w klubie dla starych zboków?

- Ty jakoś tam byłeś, a z tego co mi wiadomo to nie jesteś aż taki stary. Chyba, że tak naprawdę jesteś jakimś dziadkiem po siedemdziesiątce, ale dzięki operacji plastycznej wyglądasz jak nowo narodzony, hm?

Na nic jednak zdało się moje głupie dogadywanie, a tym bardziej próba wyszarpania się z jego uścisku, który po tym komentarzu stał się jeszcze silniejszy.

- Jeszcze coś? Bo przyznam, że nudzi mnie już ta twoja bojowa postawa...

Dobra. Teraz albo nigdy!

- Tak. Jesteś dupkiem.

~*~

*F*

Ta mała coraz bardziej zaczynała działać mi na nerwy. To ja tu się staram jakoś kulturalnie, bez awantur zorganizować nam przyjemny układ, a ta się jeszcze miota jak chiuaua z wścieklizną. Co prawda nie jestem pewien czy to co akurat mam na myśli jest dozwolone w świetle prawa, ale... Kto by się tym teraz przejmował?

Ważne jest to, co jest tu i teraz.

A aktualnie przede mną stoi moja nowa zabaweczka, której nie mam zamiaru tak łatwo puścić. Nie bez zabawy. Tylko od czego by tu zacząć?

Pominę jednak fakt, że jej wyzwiska jak i chęć ucieczki na swój sposób mnie nakręcały. Od zawsze kochałem rywalizację i walkę o swoje, a tu mam do czynienia z czymś takim.

No to skoro nie chce po dobroci, to...

- No to zabawimy się bez zbędnej odzieży. Na dodatek ty wyskakujesz jeszcze z bielizny...

~*~

Nah... Ja i moja systematyczność. Błagam zabijcie mnie za to, że kazałam Wam tyle czekać. Oczywiście, jeżeli nadal tu jesteście.

Bardzo przepraszam za tak długa nieobecność, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Jednakże mam zamiar wziąć się w karby, także no... Fighting czy jakoś tak :")

Hachiko




wtorek, 27 grudnia 2016

#Ocho: Pants

*K*

Jak zaczarowana obserwowałam zmieniające się wskazówki w zegarze, który wisiał centralnie naprzeciwko mojego biurka. Do mojego spotkania z Argentyńczykiem zostało zaledwie pół godziny, a moje mięśnie coraz bardziej się spinały. Nie mogłam już wysiedzieć na miejscu. Jeszcze chwila, a jestem pewna, że najprawdopodobniej z tego całego strasu rzuciłabym się pod najbliżej przejeżdżający tramwaj!

Kaja, keep calm. Przecież nic złego się nie stanie, prawda?

Oczywiście, że nie! Bo co mogło się uroić w jego chorej głowie?

Dosłownie wszystko...

~*~

Z duszą na ramieniu opuściła budynek hotelu, i wcześniej zahaczając o mieszkanie aby móc się przebrać, pokierowałam swoje kroki na halę Energia. Niepewnie weszłam do środka, by już po chwili stanąć za bandami odgradzającymi boisko od trybun i móc zacząć obserwować jak ekipa Skrzatów sobie radzi. Mój wzrok jednak lądował tylko na jednej sylwetce, która pomimo "przyjaznego" usposobienia wywoływała na moim ciele niekontrolowane dreszcze.

Bałam się go?

To chyba oczywiste. Facundo, to wilk w owczej skórze. I szczerze powiedziawszy nie rozumiem co dziewczyny w nim widzą. Przecież to cham i prostak - ładnie mówiąc, bo kobiecie kląć nie wypada.

- Kaja, Kochanie! Przyszłaś! - zawodnik z numerem siódmym na koszulce przerwał moje rozmyślania.

Zaraz, zaraz... KOCHANIE?!

Stałam tam oniemiała, jak słup soli, jakbym zobaczyła ducha - wybierzcie sobie jedno.

Po prostu nie mogłam się otrząsnąć z szoku wywołanego tym stwierdzeniem, a Conte z każdym krokiem był coraz bliżej mnie.  W końcu gdy raczył do mnie podbiec, zamknął mnie w uścisku.

W co on pogrywa?

- Chłopaki, to moja dziewczyna, Kaja - uradowany skinął na mnie głową, a jego koledzy z drużyny przywitali się ze mną tak, jak kultura nakazała.

Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o sobie, bo posłałam im tylko niemrawy uśmiech, zaraz uciekając wzrokiem na własne buty. Swoją droga pasowałaby je wyczyścić.

- Kajuś - błagam nie mów do mnie - Poczekaj proszę na mnie przed halą, zaraz do ciebie przyjdę - Proszę Państwa! FACUNDO CONTE MNIE O COŚ POPROSIŁ I NIE POSTAWIŁ MI PRZY TYM ULTIMATUM! CZYŻBY MIAŁ GORĄCZKĘ?

~*~

Od dwudziestu minut czekałam na tego przychlasta i mogłam śmiało stwierdzić, że gdybym tylko zrobiła mu jakąkolwiek krzywdę, to sąd podczas wydawania wyroku byłby po mojej stronie. Chociaż pozwanie go o nachodzenie i przymuszanie do swojej woli też było ciekawym pomysłem. I to bardzo.

Nagle zza rogu wyłoniła się sylwetka Facundo, który gdy tylko stanął na przeciw mnie i wręczył małej wielkości torebkę z prezentem, który natychmiast kazał otworzyć.

Niechętnie to zrobiłam, a moim oczom ukazała się... Bielizna. I to nie byle jaka... BIELIZNA EROTYCZNA!

Posłałam mu pytające spojrzenie, a ten tylko uśmiechnął się do mnie i powiedział:

- Nie obchodzi mnie czy ci się to podoba czy nie, ale idziemy do mnie. TERAZ

Pomocy?

~*~
Suprise! FF żyje, mam nadzieję, że ktoś za mną tęsknił ^^ *Sugerowanie*
Przepraszam za nieobecność, ale złożyło się na nią dużo czynników, m.in pisałam pracę naukową na polski. Dlatego proszę was o trzymanie za mnie kciuki! <3

No i co tam u was? Wszystko w porządku? Odżywiacie się prawidłowo i ubieracie się ciepło?
Mam nadzieję ^^

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale! Całusy!

Hachiko


sobota, 5 listopada 2016

#Siete: You're my trouble

*F*

Widząc spanikowaną minę dziewczyny, wiedziałem już, że trafiłem w sedno. Jednak zamiast ją jakoś zrugać za pracę w takim miejscu, to jednak zachowałem się jak prawdziwy mężczyzna i zdzieliłem mojego towarzysza po głowie.

- Na co ty jeszcze czekasz? Na oklaski? Wypadałoby przeprosić, nie uważasz?

Naburmuszony Nico, który teraz wyglądał jak kot załatwiający się na pustyni, odwarknął coś w moim kierunku i wystąpił na przód. Upadł na kolana i płaczliwym tonem zaczął błagać o wybaczenie, czego tak szczerze mówiąc się nie spodziewałem.

A co dopiero Kaja.

Swoją drogą. Mam już plan. Szatańsko dobry plan. Nie ma bata aby się nie zgodziła.

~*~ 

Dzisiejszego ranka wstałem rześki i wypoczęty mając świadomość, że dzisiaj zmieni się moje życie. I nie tylko moje. Ale mam nadzieję, że na lepsze...

Ubrany w swoje najlepsze ubrania, chociaż twierdzę, że moje ubrania zawsze są najlepsze, stanąłem przed wejściem do hotelu. Odetchnąłem kilka razy, by już po chwili móc pchnąć mosiężne drzwi i znaleźć się w lobby. Witając się z blondynką za kontuarem, spytałem się czy pani kierownik ma jakieś ważne spotkania, a gdy usłyszałem satysfakcjonująca mnie odpowiedź niemal od razu skierowałem się pod drzwi jej gabinetu.

Nie fatygowałem się ze zbędnymi kulturalnymi zachowaniami i jak gdyby nigdy nic wkroczyłem do pomieszczenia. Widząc zdezorientowaną minę brunetki omal nie wybuchnąłem śmiechem.

- Dzień dobry. Ma Pan jakiś problem? W czym mogę pomóc? - cóż za formalność.

- Kochana, moim jedynym problemem jesteś ty, a żeby go rozwiązać musisz przyjść na halę po wieczornym treningu.

- A jeżeli się nie zgodzę?

- To Pani szef dostanie bardzo ciekawe pismo z prośbą o Pani degradację. To jak?

- Nie ośmieli się Pan!

- Czyżby?

Na przypieczętowanie tej obietnicy, pokonałem dzielącą nas odległość i bez skrupułów musnąłem jej usta.

Jej zarumieniona, a jednocześnie zdenerwowana i zaskoczona mina chyba stanie się moją ulubioną. Nie oczekując jednak żadnej odpowiedzi, opuściłem jej gabinet, a następnie hotel.

*K*

Jak on śmie?! Jakim prawem?! Nie dość, że nachodzi mnie w pracy, to jeszcze ma czelność mi grozić zwolnieniem! Czy on wstydu nie ma?!

I jeszcze to co zrobił później. Czy on na głowę upadł?!

Dobra Kaja, spokojnie. Pójdziesz tam na ta halę i wszystko mu wyjaśnisz. A jak nie da ci spokoju, to jeszcze jest policja, prawda?

Prawda.

Spojrzałam roztrzęsiona na zegarek. Mam jeszcze trochę czasu do tej konfrontacji. Jednak na sam początek musiałam się uspokoić.

- Agatko? Błagam, zrób mi melisę...

~*~
Błagam, nie bijcie - to chyba będzie moje ulubione powiedzenie >.> 
Mam nadzieję, że nie zawiodłam. A jeżeli tak... To przepraszam.
Postaram się bardziej, ale to jak ogarnę swoją naukę... Bo moi nauczyciele wprost mnie kochają x'D
Kocham mocniutko <3
Hachiko


niedziela, 16 października 2016

#Seis: Lady Marmalade

*F*

Niechętnie przystanąłem na przeciwko wejścia do klubu, obok Nicoloasa, którego chcąc czy też nie, ale musiałem pilnować aby przeprosił jak należy tamtą dziewczynę. Lepiej dmuchać na zimne, bo jak znam tego tchórza to z pewnością znowu by nawiał albo już do końca by się skompromitował.

No, ale cóż... Nie każdy jest takim ideałem jak ja...

Mozolnym krokiem wkroczyłem za przyjacielem do lokalu i zająłem z nim miejsca na przeciwko sceny. Mam tylko cichą nadzieję, ta dziewczyna jeszcze tu pracuje i Uriarte załatwi to tak jak trzeba i nie będę musiał go potem zabijać za wyciągnięcie mnie z domu, w którym obmyślałem jak poderwać Panią Milewską...

Czekałem cierpliwie aż ta cała maskarada dobiegnie końca kiedy mój wzrok przyciągnęła grupka dziewcząt znajdująca się na scenie. Jednak szczególnie zainteresowała mnie pewna brunetka, która wydawała mi się dziwnie znajoma. Przypominała mi kogoś, ale za Chiny Ludowe nie mogłem sobie przypomnieć kogo.

Dziwne...

*K*

Zaprzestałam tańczyć i z paniką wymalowaną na twarzy obserwowałam tak dobrze mi znanych dwóch mężczyzn. Facundo... I ten gość... O nie...

Czułam na sobie ich wzrok i szczerze powiedziawszy - jedyne o czym myślałam w tej chwili to, to aby uciec. Jak najdalej. Byleby od nich. 

Już zrywałam się do biegu, ale widząc spojrzenie Marioli typu "Tylko, kurwa, spróbuj" zreflektowałam się i wróciłam do tańca.

To będzie długi wieczór...

~*~

W czasie, którego nie powstydziłby się nawet Olimpijczyk  z biegów, dopadłam do swoich rzeczy i przebrałam się w trybie natychmiastowym. Pożegnałam się jeszcze z dziewczynami i wybiegłam z lokalu tylnymi drzwiami. Więc jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam przed sobą mojego wcześniejszego oprawcę.

Starałam się przejść niezauważona, ale moje szczęście dało o sobie znać właśnie w tej chwili...

- Przepraszam - złapał mnie za nadgarstek, chcąc mnie zatrzymać - Możemy chwile porozmawiać?

- O czym ty chcesz rozmawiać? - warknęłam w jego kierunku, wyrywając tym samym swoją rękę z jego uścisku - Wyrzuty sumienia cię dopadły?

Mierzyłam tego jegomościa spojrzeniem dopóki nie stanął przy nim jego kumpel, a moja zmora...

- Kaja? - Argentyńczyk przyglądał mi się badawczo - To ty?

Shit! Dlaczego teraz musiało się wszystko spieprzyć?!

____________________________

Hi! Błagam nie bijcie! Przepraszam z atak długa nieobecność, na którą niestety nie miałam wpływu. Mój sprzęt nawalił, a w międzyczasie koczowałam w Dublinie i pisanie niestety nie było priorytetem podczas pobytu tam. Wybaczcie! -||- 

Jak wam mija 2 miesiąc szkoły? Uczcie się pilnie! Czy coś~~

Mam nadzieję, że ktokolwiek to jeszcze czyta! Obiecuję poprawę, i postaram się wrzucac posty na bieżąco. Przepraszam, że ten rozdział to po prostu szambo, dno i co tam jeszcze, ale jest niezbędny do dalszej akcji! 

Kocham was very much <3

Hachiko

sobota, 13 sierpnia 2016

#Cinco: Peter Pan

*F*

Po rozmowie z Panią Milewską, spacerkiem wróciłem do mieszkania. I jak wielkie moje zdziwienie było, gdy nadal nie spostrzegłem w nim Nicolasa. Gdzie ten patafian się podziewa?! Jeżeli myśli, że będę go kryć w nieskończoność, to grubo się myli! Mam ciekawsze rzeczy do roboty, niż pilnowanie tego wyrośniętego dziecka! Jakie? No na przykład takie, jak poderwanie atrakcyjnej kierowniczki pewnego hotelu. Tak, dokładnie. Chodzi mi o Kaję, a już niedługo moją nową "zdobycz". 

No bo chyba nie sadziła, że ja taki grzeczny i ułożony jestem przez całe życie. Przecież ja tu latynosem jestem! Nooo... Prawie, ale to jest najmniej ważne w tym momencie. Jestem argentyńskim ogierem, więc strzeż się o Pani, bowiem już niedługo poznasz czym jest prawdziwa namiętność w wykonaniu niejakiego FACUNDO CONTE!

No, ale nie o tym teraz. Gdzie do cholery jest ten idiota? Muszę z nim poważnie porozmawiać, bo jak ta dziewczyna zgłosiła go za próbę gwałtu to umarł w butach. A ja nie mam zamiaru go z kicia wyciągać! Co to to nie! 

Jak na zawołanie drzwi od mieszkania otworzyły się, by po chwili wydać z siebie donośne trzaśnięcie. No ma gość szczęście. Lepiej późno niż wcale. Jednak nie doczekałem się jak na razie konfrontacji z moim współlokatorem. Oczywiście "Pan pedantyczny" musiał się najpierw wykąpać. No w sumie to ja się nie dziwę. Niech zmyje z siebie odór alkoholu, bo chyba sam bym go wrzucił do wanny podczas naszej rozmowy.

Dopiero po upływie jakiegoś czasu mój przyjaciel zawitał w skromne progi naszego salonu, a widząc mnie z mina typu "będzie wpierdol, stary", chciał stąd jak najszybciej uciec. Oj nie ma tak dobrze, kochaniutki...

- Nicolas, pozwól na momencik - mój surowy ton sprawił, że odwrócił się z paniką wymalowaną na zmasakrowanej twarzy.

Brunet usiadł w fotelu naprzeciwko mnie i spuścił głowę w oczekiwaniu na reprymendę, jak nieusłuchany szczeniak. 

- Czy możesz mi łaskawie powiedzieć - zacząłem najspokojniej jak umiem - CO CI WCZORAJ STRZELIŁO DO TEGO DURNEGO ŁBA, ŻE PRAWIE ZGWAŁCIŁEŚ BOGU DUCHA WINNĄ DZIEWCZYNĘ, A POTEM SPIERDOLIŁEŚ JAK KRÓLIK PO KOKSIE?!

I na tym moja cierpliwość i umiejętność empatii się kończy niestety, ale mam nadzieję, że coś do niego dotarło i żałuje za grzechy. Co prawda księdzem nie jestem, bo nie czarujmy się, ale uroki kobiecego ciała kuszą mnie i to nawet bardzo, więc to nie ja powinienem zadawać mu pokutę. Jednak ktoś na ziemię musiał go sprowadzić.

- Mam nadzieję, że żałujesz tego co zrobiłeś i módl się, aby nie złożyła na ciebie doniesienia, bo inaczej jesteśmy w czarnej dupie. MIMO WSZYSTKO, MASZ JĄ PRZEPROSIĆ! ROZUMIEMY SIĘ?

- Ale, że ja? - do moich uszu dotarł ledwo słyszalny szept. On to tak na serio, czy tylko zgrywa debila?

- Nie, kurwa. Piotruś Pan!

Nico zrezygnowany jeszcze bardziej niż do tej pory, podniósł się z fotela i nadal z spuszczona głową udał się do swojej sypialni, zapewne aby wszystko przemyśleć. Mądry chłopiec. Dobrze go wyszkoliłem. Jestem z siebie dumny!

Wreszcie mogłem pogrążyć się w planach jak zdobyć śliczną brunetkę. Już niedługo, kochanie. Już niedługo będziesz moja...

*K*

- Ale jesteś pewna? Przecież ona go zmiażdży jak kapitalista psa! - stwierdziła rozbawiona Mariola na widok naszego choreografa, próbującego nieudolnie poderwać córkę właściciela lokalu.

- Na bank! Przecież widać, że ich do siebie ciągnie! Po prostu Wiktoria chce mu w ten sposób pokazać, aby się bardziej postarał, bo sorry, ale podryw "Ej mała, bolało jak spadałaś z nieba?" albo "Twój ojciec musiał być saperem, bo jesteś bombowa" to kompletne dno.

- No, to fakt. Przynajmniej dobrze, że znalazł kogoś do kogo podbija, bo tak skrycie myślałam, że jest gejem.

Tym razem to ja się zaśmiałam. W sumie to bym się nie zdziwiła, bo na takiego to Mati wygląda. Jednak bądź co bądź, kibicuję mu! Niezależnie czy z kobietą czy z mężczyzną.

- O nie! Ten nic nie umiejący patałach tu idzie - Boże jak my tu sobie nawzajem słodzimy.

- Kto jest niby nic nie umiejącym patałachem? - Nagle jak spod ziemi wyrósł przed nami nasz choreograf.

- Ty i ten fryz spod garnka - blondynka nadal kontynuowała ta ambitna wymianę zdań, a ja pokładałam się ze śmiechu na parkiecie.

- Milcz jak do mnie mówisz! Inaczej zostaniesz na dodatkową sesję tylko we dwoje!

- O Tak! Jak ja to przeżyję! Zaraz zemdleję! Kaja ratuj! Sam na sam z tobą! Nawet nie wiesz, ale to moje odwieczne marzenie odkąd tu pracuję!

- To śnij aż do śmierci!

Gdy oboje skończyli sobie dogryzać, a ja już wyszorowałam podłogę swoimi ubraniami, otarłam łzy spływające po moich policzkach i wróciłam z Mariolą do ćwiczeń.

~*~*~

Wdech. Wydech. Kaja dasz radę! Tyle trenowałaś z dziewczynami, więc nie pękaj. To tylko kilka układów!

Pośpiesznie wyszłyśmy na scenę, a światła powoli się zapalały, oświetlając każdą z nas z osobna. Odwróciłam wzrok w stronę publiczności i zamarłam. Stał tu. On. I patrzył centralnie na mnie.

Nosz kurwa...

~*~*~*~

HI!HEY!HELLO!
Kto za mną tęsknił? Nikt? Ok. idę się pociąć żelkami :c
Bo ja za wami bardzo! ♥
Soł... Mam pewien pomysł aby coś tu namieszać. Mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie ♥
Kocham was ♥


piątek, 15 lipca 2016

#Cuatro:Judgement

*N*

Uniosłem ociężałe powieki i rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdowałem. To nie był mój pokój... Tylko co ja tu robię? Gwałtownie podniosłem się do siadu z wygodnego posłania, chwile po tym sykając z bólu, który przeszył całe, dosłownie, moje ciało.

- O! Księciunio raczył się obudzić - usłyszałem czyjś głos tuz obok łóżka. Odwróciłem głowę w tamtym kierunku i pisnąłem jak mała dziewczynka...

Przede mną stał facet. Zupełnie obcy. Na dodatek w samych bokserkach! Nie, to nie może być prawda! Nie, to się nie mogło zdarzyć!

- Przepraszam - zacząłem niemrawo - Ale możesz mi powiedzieć co wczoraj się wydarzyło? I czemu wszystko mnie boli, a zwłaszcza tyłek?

- Serio nic nie pamiętasz?

- Nope...

- To było tak... Znalazłem cię schlanego w trzy dupy, jak nie więcej, tu niedaleko w Pubie. Zasnąłeś na ladzie, a skoro nie wiedziałem gdzie mieszkasz to zgarnąłem cię do siebie. Po drodze zacząłeś się awanturować. Stwierdziłeś, że jestem z policji i chciałem cię wsadzić do więzienia. W końcu wyrwałeś się i zacząłeś biec, co wyglądało dosyć komicznie. Kilka razy wpadłeś w latarnię, raz wpadłeś do kosza na śmieci i nie wiem co ci odwaliło, ale stwierdziłeś, że jesteś Jęczącą Martą i postanowiłeś przejść prze ścianę....

Byłem niemal pewny, że moje oczy przypominają teraz dwie monety o nominale 5 zloty. Boże, co mi odwaliło? Jaki wstyd...

Podniosłem się powoli i z ulgą stwierdziłem, że mam na sobie ubrania z wczoraj. Przeciągnąłem się w miarę możliwości, mojego obolałego cielska i wyminąłem gospodarza.

- Dziękuję ci bardzo, jak masz na imię?

- Krystian...

- No więc właśnie. Dziękuję ci bardzo za pomoc i wybacz, że poznaliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji. Przepraszam, ale będę się zbierał...

Jak torpeda wybiegłem z jego mieszkania, niestety trzaskając za sobą drzwiami. Co on musiał sobie pomyśleć? Uff... Całe szczęście, że już więcej go nie spotkam. Nie zniósłbym kolejnej kompromitacji.

~*~

Wróciłem do domu i od razu pokierowałem się do łazienki. Rozebrałem się i od razu wskoczyłem pod prysznic. Wsmarowałem miętowy żel w skórę, który relaksująco ją schłodził. Musiałem przemyśleć kilka sprawa, a w końcu łazienka jest miejscem ogólnych refleksji, prawda?

Starałem sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniego wieczora. Ze smutkiem stwierdziłem, że akcja z ta tancerką wydarzyła się na prawdę. Boże, a co jeżeli zgłosiła mnie na policję? Wtedy moja siatkarska kariera pójdzie się kochać!

Wyszedłem z kabiny, pośpiesznie się wycierając. Dopiero stojąc w samej bieliźnie przed lustrem, zorientowałem się, że na mojej twarzy widnieje piękny, soczyście fioletowy siniak. No ładnie oberwałem... To ja się w ogóle biłem? Chwila... A nie. Dostałem jedynie po mordzie od boja tej dziewczyny. Cóż... Zasłużyłem.

Ubrany, wyszedłem z łazienki. Wszedłem mozolnym krokiem do salonu,a widząc tam Facundo momentalnie się spiąłem. Już miałem uciec do swojego pokoju, gdy usłyszałem lodowaty ton mojego najlepszego przyjaciela.

- Nico, pozwól tu na chwilę...

Coś czarno to widzę. Mamo, ratuj!

_____________________________
Cześć Misiaki! Jak wam mijają wakacje? 
Przepraszam, za tak długą nieobecność, ale miałam nieplanowany wyjazd...
Mianhe! ♥
No i teraz najważniejsze pytanie: Jakie są wasze odczucia co do rozdziału?
Całusy :*
Hachiko